środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 2.

    Kawa, którą przed chwilą pochłonął, postawiłaby na nogi nawet trupa. Mimo to nie był w stanie powstrzymać kolejnego ziewnięcia i nasilającego się uczucia zmęczenia. Trzydzieści godzin ciągłej pracy robiło swoje. Nawet on - detektyw Omus Rebu - nie był w stanie dłużej udawać, że trzyma się dobrze.
    Właśnie miał wracać do domu, by wyspać się na niewygodnej kanapie, gdy otrzymał telefon. Morderstwo. Mężczyzna wyrzucony z wagonu pędzącego wiaduktem pociągu. Zwłoki roztrzaskane na skalistym podłożu, po rekordowym locie z wysokości pięćdziesięciu pięciu metrów.
     Rebu nie miałby z tą sprawą nic wspólnego, gdyby nie fakt, że w portfelu mężczyzny znaleziono niewielką karteczkę z informacją na wagę złota - adres e-mail jednego z bardziej poszukiwanych nocnych kurierów - Healera.
     Detektyw zajmował się jego sprawą od pięciu lat i  nie miał zamiaru poddawać. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by zawiodły go jego zdolności i w tym przypadku także nie będzie inaczej. Healerowi pomagała tylko odrobina szczęścia, ale on - Omus - był cierpliwy i zamierzał w pełni wykorzystać swoje doświadczenie.
     - Hej, ty - zaczepił jednego z przechodzących policjantów. - Zatrzymajcie to w tajemnicy przed mediami - powiedział, machając saszetką na dowody, w której znajdował się skrawek papieru. - Nie wiadomo wam nic o Healerze, jasne?
      - Nie ma sprawy, panie Rebu.

***

     Dzień wcześniej
       
     Pociąg wjechał na stację z dokładnie trzynastosekundowym opóźnieniem. Healer zanotował to, jako kolejną irytującą informację, otrzymaną tego dnia od Madame. Nieraz zastanawiał się, czy w słuchawce tej nie zamontowano przycisku regulowania głośności, ale niestety - niczego takiego nie znalazł.
     Drzwi otworzyły się, a z wagonu wychodziły kolejne osoby. Potrzebował odnaleźć Sarameya Robertsona, czterdziestojednoletniego przekaźnika towaru. Nie był do końca pewien, czy mężczyzna jest zleceniodawcą we własnej osobie (klientem), czy raczej jego celem, ale jedno było pewne - ludzie z SS Guard też na niego czekali.
     Nagle Healer go zauważył - wychodził jako ostatni, przestraszony i niepewny. David nacisnął przycisk po prawej stronie oprawek, a szkła okularów osłoniła kolejna warstwa - tym razem przyciemniana, co uniemożliwiało innym ujrzenie jego oczu. Chłopak razem z pozostałymi pasażerami ruszył w stronę wejścia do pociągu, zatrzymując się tylko na chwilę.
     - Jestem Healer - powiedział, łapiąc mężczyznę za ramię, by mu się nie opierał i wciągnął go z powrotem do wagonu. Chłopak nie potrzebował przebrań, by dotrzeć do ludzi, którzy byli mu potrzebni. W pewnych środowiskach był dość znaną postacią.
     Pociąg ruszył, a David rozglądnął się dyskretnie na boki. Ku jemu niezadowoleniu okazało się, że nie byli sami. Dwa metry na lewo, przy siedzeniach, czaili się ludzie SS Guard - już nie trzech, a pięciu. Sytuacja się trochę skomplikowała.
     - Rita - odezwał się chłopak. - Jak sytuacja na następnej stacji?
     Healer mówił tak do Madame, gdy chwilowo okazywanie szacunku nie zajmowało ważniejszego miejsca w jego egzystencji. Nigdy nie udało mu się namówić kobiety, by zdradziła mu swoje imię, więc wymyślił jej własne. Używał go, a Madame nie protestowała, więc takie ono pozostało.
     - Nie robiłabym sobie nadziei na twoim miejscu. Mamy ich... jeden, dwa, trzy... siedem... Będzie ich tak z dziesięciu - odpowiedziała Madame, spoglądając na ekrany wyświetlające widok z kamer na stacji Rond Panama. - W tym ich szef. Nie sądziłam, że pofatyguje się z twojego powodu. Chyba awansowałeś.
     Healer westchnął głęboko, jednocześnie pilnując, by Saramey nie spojrzał w jego stronę. Był zbyt blisko, mógł zobaczyć więcej, nić powinien, a na to David nie mógł sobie pozwolić. Trzymał go więc przed sobą, przodem do drzwi.
     - Przydałaby mi się niewielka pomoc - powiedział chłopak, ściszając głos.
    - Słucham? - Saramey już chciał się odwrócić, pewny, że to do niego zwracał się Healer, ale chłopak zbył go machnięciem ręki, odwracając go z powrotem w stronę wyjścia.
     - Patrz i ucz się - odpowiedziała Madame, a pociąg gwałtownie się zatrzymał. Ludzie polecieli jeden na drugiego, po ziemi poturlały się jabłka z upuszczonej reklamówki, dało się też usłyszeć kilka przekleństw.
      Nawet David zachwiał się, próbując jednocześnie przytrzymać Sarameya za kołnierz marynarki. Mocno obił sobie przy tym nadgarstek, gdy okazało się, że stalowa rura nie jest najlepszą podporą dla siedemdziesięciu ośmiu kilo ciała.
     - Zabierajcie się stamtąd - powiedziała Madame, która ze szczerą przyjemnością oglądała na ekranie zamieszanie, które sama rozpoczęła. - Za chwilę otworzę wam drogę.
     Healer spojrzał na Sarameya, który kulił się pod szybką oddzielającą siedzenie dla niepełnosprawnych od reszty pociągu, a następnie na ludzi SS Guard, którzy zdezorientowani meldowali coś przez słuchawki i starali się pomóc kolegom, którzy nie mieli na tyle czasu (a może rozumu), by chwycić się za poręcz. Zdecydowanie nie podobała mu się wizja uciekania tunelem metra z tchórzliwym Sarameyem u boku.
     - Wstawaj - powiedział David, wyciągając rękę w stronę mężczyzny. Ten bardzo chętnie skorzystał z pomocy, ale wiedział już, że Healer nie życzy sobie, by na niego patrzeć, więc ponownie odwrócił się w stronę drzwi. - Gdy policzę do trzech, skacz. - Oświetlenie w składzie zapalało i gasło w nieregularnych odstępach czasowych, utrudniając Healerowi widok. - Raz... dwa... trzy.
     Drzwi, przed którymi stali, otworzyły się, ale spanikowany Saramey nie zrobił ani kroku. David niemalże wypchnął go z wagonu, a ludziom SS Guard droga zamknęła się tuż przed nosami. Wyraz ich twarzy był dla chłopaka wspaniałym widokiem.
     Healer zdawał sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazł. Nie miał jednak czasu na przemyślenie, którą drogą bezpieczniej będzie się ewakuować. Pobiegł więc w lewo, upewniając się, że mężczyzna podąża tuż za nim.
     - Proszę podać teczkę, muszę zweryfikować prawdziwość przekazywanych pieniędzy - powiedział, popędzając Robertsona.
     - Nie - odpowiedział Saramey, a to zaskoczyło Davida. Spodziewał się, że raczej najłatwiejszą częścią będzie dostanie towaru, tymczasem pojawił mu się kolejny problem. - Nie jestem głupi - dodał mężczyzna, jednocześnie potykając się o tory. Healer uznał to za doskonały akompaniament do jego wypowiedzi, ale nie odezwał się ani słowem i pomógł Sarameyowi wstać. - Wiem, kto cię przysłał. JJ Corporation mają wystarczające środki, by wysłać mnie do Europy. Tu nie jestem bezpieczny i nie oddam ci tego, dopóki nie zapewnicie mi ochrony i wyjazdu - wyrzucił na jednym wydechu Saramey, dostarczając Healerowi informacji której nie posiadał, a okazała się ona ciekawym fantem. Nie spodziewał się, że pracuje dla takich szych w świecie biznesu.
     - Czy ja wyglądam ci na biuro podróży? - odparł David. - Przyszedłem, żeby przejąć towar, a nie zajmować się twoim interesem. W przeciwieństwie do tych gości - dodał, wskazując za siebie. Już przed chwilą usłyszał drzwięk otwieranych drzwi (ktoś odkrył magię przycisku "otworzyć w sytuacji awaryjnej"), a teraz, w światłach pociągu, dało się rozróżnić męskie sylwetki. Saramey mocniej przycisnął do siebie teczkę, ale nie wyglądał na wystarczająco przekonanego, by mu ją oddać.
     - Rita, trochę tu za jasno - powiedział, a po chwili pociąg z cichym sapnięciem zniknął z pola widzenia, cofając się w zabójczym tempie.
     W jednej sekundzie w tunelu zapadły egipskie ciemności. Gdyby nie opcja noktowizora w okularach, nawet Healer nie dałby sobie rady w zaistniałej sytuacji. Postanowił jednak w pełni ją wykorzystać - gdy ludzie SS Guard dopiero dobierali się do swoich latarek, on już odstawił Sarameya we wnękę wyjścia awaryjnego i zaszedł ich od tyłu.
     Uderzenie w okolice karku i jeden z pięciu ląduje na ziemi nieprzytomny. Drugi to już czysta formalność. Z trzecim pojawiają się problemy, bo stoi ramię w ramię z czwartym. Zaskoczony David zgarnia cioś prosto w szczękę.
     - Healer, kolejny pociąg nadjedzie za półtorej minuty - poinformowała go Madame, ale chłopak nie zebrał się na odpowiedź. Wierzchem dłoni starł krew, która zebrała się w kąciku ust i powalił na ziemię przedostatniego wroga.
    Nienawidził takich sytuacji. Wolał wykorzystać nabytą wiedzę i umiejętności do cichego załatwienia sprawy. Podchodził, uderzał w punkt Z i miał spokój - przeciwnik uśpiony na pół godziny. Bójki kłóciły się z jego egzystencją.
     - Pięćdziesiąt sekund.
    Przed Healerem do walki ustawił się - a to niespodzianka! - Grubasek. Wyglądał na zdeterminowanego, by dać mu nauczkę, ale David nie należał do osób strachliwych - szczególnie, gdy stała przed nim istna wieża tłuszczu.
     Grubasek zasarżował niczym prawdziwy rumak i rzucił się przed siebie, jakby samym swoim jestestwem chciał wygrać nad chłopakiem. Healer nie musiał się jednak specjalnie wysilać - w najzwyklejszy sposób ominął Grubaska, a gdy znalazł się za jego plecami, posłał uderzenie w punkt Z - kark - spodziewając się świętego spokoju na wystarczająco długo, by dokończyć zadanie.
      - Czterdzieści sekund.
     Jednak na Grubasku nie zrobiło to wrażenia. Wydawał się wręcz bardziej zachęcony do działania, niż wcześniej. Chwycił Healera w pasie i rzucił nim, niczym szmacianą lalką. David upadł na pas ubitej ziemi, który oddzielał tory od drogi ewakuacyjnej. Szybko się jednak podniósł i, nie zbaczając na przeszywający ból pleców, ruszył w stronę Grubaska z uniesionymi w górę rękami.
     - Okej, okej. Dokończymy to później, dobrze? Teraz pomóż mi ich przenieść na bok - powiedział, wskazując leżące na torach bezwładne ciała mężczyzn. Nonszalanckim ruchem zrzucił dwóch z nich na ziemię, a następnie trzeciego odciągnął od torowiska. Sięgał do czwartego, gdy zatoczył się pod wpływem potężnego uderzenia w brzuch.
     - Dwadzieścia sekund. I nie zbij okularów, bo nie mam innych, które mogłabym ci dać.

     Saramey od jakiegoś czasu wyglądał zza rogu, by ogarnąć się w zaistniałej sytuacji. Było jednak zbyt ciemno, by mógł ujrzeć chociaż własną rękę, nie wspominając o mężczyznach na oddalonych o trzy metry torach.
     Nagle ciemności rozproszyły się pod wpływem światła z reflektora nadjeżdżającego składu. Pociąg był bardzo blisko, wyjechał już zza zakrętu i pędził po prostej na... Saramey nie był w stanie dopatrzeć się szczegółów. Był pewien jednego - ktoś leżał na torach, a koniec jego dni zbliżał się nieubłaganie.

     Alice wróciła do domu dopiero wieczorem. Musiała napisać wstępny zarys artykułu i zweryfikować, czy nadal nikt nie wpadł na trop tego związku. Jednak znaczną część pozostałego czasu zajęło jej wyszukiwanie informacji na temat niejakiego Healera, jednego z nocnych kurierów.
     Media przestały się nim interesować, gdy policja odmówiła jakichkolwiek wywiadów na jego temat. Zasada jest bajecznie prosta - brak nowinek oznacza brak wydarzeń. Według opinii publicznej Healer zniknął, zapadł się pod ziemię, umarł, czy wyjechał - wszystko jedno, idea była jednakowa: "jego nie ma". Dla Alice nie było jednak czegoś takiego, jak zaginiony wątek. Szczególnie od momentu, w którym dowiedziała się o nim i działalności, którą się zajmował. Niedługo potem dostała jednak wyraźny rozkaz - dość Healera, mamy ciekawsze sprawy na głowie. Więcej nie słyszała o nocnym kurierze, aż do tego dnia.
     Wyszła właśnie z budynku, wpychając niedbale przebranie do torby, gdy drogę zajechał jej sportowy samochód marki, której nie znała. Prowadzący nim mężczyzna wysiadł, wymachując w ręce kartką, na której wydrukowano zdjęcie innego mężczyzny. Kadr zbliżony został na jego twarz - widać było każdy szczegół, nawet niewielki przycisk z boku przyciemnianych okularów, czy nadruk na krawędzi daszka czapki, ale nie dało się dojrzeć rysów mężczyzny.
     Początkowo Alice nie skupiła się na tej kartce i ochoczo ruszyła w stronę mężczyzny, by porozmawiać na temat jego wychowania, ale zatrzymała się, gdy ten w szale zatrzasnął drzwiczki pojazdu i zaczął krążyć wokół niego.
     - Healer?! - krzyknął do trzymanego w ręce telefonu. - Ten Healer?! - Mimowolnie wskazał na zdjęcie. - Nie obchodzi mnie to! Żywy, czy martwy, dorwijcie tego gościa! Chcę mieć teczkę przed kolacją, rozumiecie? Musimy dostać się do jej zawartości, inaczej stracimy wpływowego klienta. Mało mnie obchodzi jakiś chłoptaś, musicie sobie z nim poradzić. Widzimy się na stacji!
      Mężczyzna wrzucił telefon na przednie siedzenie przez uchyloną szybę. Podszedł do kubła na śmieci, postukał kilka razy palcem w trzymaną kartkę, jakby fizycznie miało to zaboleć mężczyznę ze zdjęcia, po czym ze śmiechem wrzucił ją do pojemnika.
     - Healer, dobre sobie! - krzyknął do przechodzącego obok dziecka, po czym wsiadł do auta i odjechał. Gdyby nie wręcz namacalne podniesienie poziomu testosteronu w okolicy, dziewczyna uznałaby go za wariata.
     Alice wyszła zza donicy z drzewkiem ozdobnym, która posłużyła jej za kryjówkę i wyciągnęła pogniecioną kartkę z kubła. W prawym rogu była przerwana, ale główna część pozostała w prawie nienaruszonym stanie. Właśnie tę kartkę - podklejoną taśmą klejącą i wsadzoną w foliówkę - Alice przypieła pinezką do ogromnej tablicy korkowej, tuż koło plakatu Michaela Greena.
____________________
Rozdział miał być w poniedziałek, ale z braku internetu pojawia się dzisiaj. Postaram się, aby kolejny pojawił się nie za tydzień (czyli w kolejną środę), ale właśnie w poniedziałek. Zbliżają się ferie, więc wtedy dodam pewnie dwa rozdziały na tydzień, a nie jeden. Pisaliście, że boicie się, że wątek romantyczny nie przyćmił reszty. Postaram się z całych sił, by tak się nie stało.
Dziękuję za wszystkie komentarze, jest mi naprawdę bardzo miło, że ktoś to czyta.
Staram się też w miarę regularnie czytać Wasze opowiadania i blogi, ale u mnie z czasem różnie bywa xD
Minoo

10 komentarzy:

  1. Rozdział przeczytałam, ale szczerze mówiąc nie chcę go teraz komentować, ponieważ nie mam do tego głowy... Nie, kiedy jedyne o czym marzę, to ciepłe łóżeczko. Nie chciałabym pominąć w mojej opini czegoś ważnego, więc napiszę ją jutro - obiecuję.

    http://niemozliwezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zaskoczony David zgarnia cioś prosto w szczękę." Mała literówka c;
      Rozdział świetny. Czyta się bardzo szybko, mogę powiedzieć, że mnie wciągnęło. Healer coraz bardziej mi się podoba, jednak raczej nie dowiedziałam się nic nowego o Alice - szkoda.
      Jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądać ich pierwsze spotkanie.
      Czekam następnego rozdziału c;

      http://niemozliwezycie.blogspot.com

      Usuń
  2. Z powyższego komentarza wnioskuję, że nie tylko ja choruję. A jutro czeka mnie wizyta u ortodonty... W każdym razie, nie skupiałam się dziś na błędach, a jedynie na ogólnym wrażeniu.
    Może jestem niemiła, ale: "Przed Healerem do walki ustawił się - a to niespodzianka! - Grubasek. Wyglądał na zdeterminowanego, by dać mu nauczkę, ale David nie należał do osób strachliwych - szczególnie, gdy stała przed nim istna wieża tłuszczu." Nic nie poradzę, że jak wyobraziłam sobie całą tą sytuację, to zaczęłam się śmiać. Okazuję się, że nie taki grubasek bezbronny, jakim go malują. :P No... wiesz o co chodzi.
    Cały rozdział naprawdę fajny. Długość rozdziału odpowiednia. Ilość opisów i akcji, moim zdaniem oczywiście, idealnie ze sobą współgra.
    Na koniec chciałam wyrazić pewną obawę, że jeśli zaczniesz dodawać dwa wpisy na tydzień, to nie dam rady wszystkiego przeczytać. Już teraz mam malutki problem, żeby wszystko ogarnąć, przy czym moja nauka właściwie od początku jest na kiepskim poziomie, a w maju matura. Wobec tego, jeśli teraz się nie zmobilizuję, to już nigdy. A nie chciałabym przez lenistwo zmarnować szansy na dostanie się na wybrany (wymagający) kierunek.
    Nawiasem mówiąc, nie musisz mnie informować o nowych wpisach pod postami, gdyż obserwuję bloga i widzę, kiedy dodajesz kolejny rozdział. :)
    Pozdrawiam, http://www.w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Odnoszę wrażenie (może błędne), że idealnie odnajdujesz się w klimacie kryminalistycznym gdzie pełno jest zagadek i niewyjaśnionych spraw. To pierwsze opowiadanie tego typu które czytam w formie bloga i przyznam, że mimo iż kompletnie nie przepadam za takimi wątkami to udało ci sie mnie zainteresowac ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Całkiem niezły rozdział! Czytało mi się go dużo lepiej niż poprzedni, a na pewno jakoś tak mnie wciągnął, że przeczytałam za jednym podejściem, co zwykle się u mnie nie zdarza przy żadnych postach ;) Ja to lubię właśnie, jak romantyczność idealnie miesza się z kryminalnymi zagadkami, tak w połowie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie się to podoba. Uwielbiam wszelką akcję, a "zabawa z Grubaskiem" była super :D Ten koleżka naprawdę niepozorny - tutaj tylko go jakieś hmmm stronki interesują, ale jak już ma walczyć, to do ostanich siłxD
    Tylko jedyne, co mnie martwi, to kto leży na tych torach...
    Ogółem nasz chłoptaś to niezła szycha. Nocy kurier. Nono ciekawie. Pewnie nikt by się nie zorientował, że jemu chodzi tylko o pieniądze na "własny kąt".
    Jakoś dużo ludzi na niego poluje - a tu oficer, a tu Alice... Ale czy komuś uda się go złapać?
    Czekam nn!
    Życzę weny, czasu i chęci do pisania.
    Mam nadzieję, że będę miała czas, by na bieżąco czytać rozdziały:/ Moje ferie niestety zaczynają się dopiero pod koniec lutego...
    Pzdr!

    opowiadaniebyjasminelovelace.blogspot.com
    shadowofland.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Czytało się płynnie, no i powtórzę, że Twoja historia po prostu jest oryginalna. Cały czas intryguje mnie praca Davida. Niby wiadomo co robi, ale ciekawią mnie te wszystkie firmowe porachunki itd. ;). Co do Alice, lubię ją coraz bardziej i bardziej. Mam nadzieję, że szybko trafi na trop Healera. Zresztą, widzę, że nie tylko ona ma taki cel. Oj, David będzie miał kłopoty.
    Ach, i uwielbiam cię z Eda i Taylor w playliście <3
    Pozdrawiam,
    Sparks ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak więc kolejny rozdział za mną. Dwa rozdziały to może niewiele, ale już zostałam przekonana do tego opowiadania. Nieźle wciąga. Bardzo podoba mi się to, jak cały czas wplatasz w wydarzenia akcję. Lubię, jak coś się dzieje :) Poza tym masz świetny styl. To, co piszesz czyta się z przyjemnością. Hmmm... chciałabym być pomocna i zwrócić uwagę na błędy, jeśli są, ale chyba kompletnie się do tego nie nadaje, Kiedy zaczynam czytać odpływam i nic nie potrafię wyłapać. Jak dla mnie nigdzie nie ma błędów :D
    David i Alice to bardzo charakterystyczne postacie. Jakoś tak mam wrażenie, że w jakiś sposób są oni do siebie podobni. Zresztą wydaje mi się, że już niedługo ta dwójka będzie miała spotkanie face-to-face. Tym bardziej, że dziewczyna nagle zyskała zdjęcie tajemniczego kuriera i coś myślę, że teraz za szybko nie odpłyną z jej głowy myśli o nim. Szczerze zastanawia mnie, jak spleciesz ich losy? Co się wydarzy, że nagle przestaną być dla siebie zupełnie nieznajomymi ludźmi? Chciałabym już o tym przeczytać. Postaram się być jednak cierpliwa :)
    Czekam na więcej i życzę weny! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow! Obydwa rozdziały czytało mi się przyjemnie i szybko. Jak dla mnie jedyny minus to czekanie na next :). Historia bardzo orginalna i wciagajaca. Fantastyczne opisy dają pełen obraz na sytuację, jednocześnie pokazują tajemniczość opowiadania.
    Serdecznie dziękuję za komentarz u mnie <3. Rozdział planuje na wtorek, może szybciej, więc zapraszam!
    Pozdrawiam
    *Lou*

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli dojdzie do spotkania - super, jestem za. Świetnie odnajdujesz się w kryminale, co? Rozdział znów mnie wciągnął, ale radzę momentami też trochę zwolnić - chcemy wiedzieć coś wiecej o.bohaterach.

    OdpowiedzUsuń

SZABLON AUTORSTWA JANE