niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 3.

     Tym razem kilka słów ode mnie już na początku, by poprosić Was o przeczytanie tego do końca, ok? Chciałabym kilka spraw trochę wam rozjaśnić, bo zdaję sobie sprawę z tego, że może jeszcze tego nie widać, ale będzie poruszanych ileś tam wątków naraz - część będzie się mieszać, część nie. Dlatego w zakładce "O opowiadaniu" powoli przedstawiam świat i bohaterów, byście w dowolnej chwili mogli ogarnąć brakujące w głowie elementy. Ułatwi to Wam, w razie takiej potrzeby, lekturę. Kolejny problem leży w tym, że nie umiem napisać krótszego rozdziału. Drugi wpis był mniejszy objętościowo, a mnie nadal wydaje się, że wiele mu brakuje do tego, by uznać go za dobrego, więc wracam do pisania rozdziałów o długości, która mi odpowiada. 
Dziękuję za wszystkie komentarze i obserwujących.
_______________________

     Zegar nie wybił jeszcze godziny trzeciej nad ranem, gdy ciszę w apartamencie przerwał nagły dźwięk telefonu. Mężczyzna nie spieszył się z odbiorem połączenia, nie musiał. Powoli upił kolejny łyk wina z kieliszka, po czym niedbale nacisnął zieloną słuchawkę i przełączył na tryb głośnomówiący.
     - Witam, panie Green - z głośnika popłynął idealnie czysty dźwięk, zdradzający zdenerwowanie dzwoniącego. - Mam nadzieję, że nie kontaktuję się zbyt późno, a może raczej za wcze...
     - Zamknij się. - Mężczyzna gwałtownie odstawił kieliszek na blat, a na szklanej powierzchni pojawiły się pęknięcia. - Obiecałeś profesjonalne wykonanie roboty za mniejsze, niż on, pieniądze. "Jest nas więcej" - to twoje słowa. A teraz oni dostali to, czego chcieli. - Mężczyzna uderzył dłonią o blat, chcąc rozładować gromadzącą się w nim agresję. Potrzebował zawartości teczki bardziej, niż tlenu. Ten niewielki pakunek był jego ostatnią kartą przetargu, a teraz stracił także i tę okazję. - Healer. Miałem się nim nie przejmować, tymczasem to on - w przeciwieństwie do ciebie - wykonał zadanie. 
 - Przepraszam, panie Green, to więce...
    - Owszem, więcej się nie powtórzy. Rezygnuję z waszych usług - odpowiedział mężczyzna, naciskając czerwoną słuchawkę. Nie miał skrupułów, ani wyrzutów sumienia - nie dostał tego, czego chciał, ale to powinno się wkrótce zmienić. Skoro Healer jest taki dobry, to niech mu pokaże, co potrafi.

***

     Alice nie pamiętała uśmiechu własnej matki. Jej twarzy, zapachu, głosu. W jej wspomnieniach przewijała się jako duch - zjawa o tysiącach postaci, wyniszczona przez chorobę. Dziewczyna całe życie żałowała, że nie zachowała żadnego zdjęcia, na którym mogłaby zobaczyć jej wizerunek, a nie miała serca, by błagać o takowe tatę. Nawet po piętnastu latach, w rodzinie Moore'ów śmierć była tematem tabu.
     Alice wychowała się więc bez matki, ale z ojcem i tuzinami jego podopiecznych - dawnymi przestępcami, którym Severus Moore otwierał drogę do normalnego życia.
     Podziwiała ojca, który z zawodu stał się prawnikiem, a z zamiłowania - właścicielem kawiarenki. W każdym człowieku potrafił odkryć dobro, mimo że sam nie sprawiał wrażenia sympatycznego. Wszystko to działo się właśnie na panelach jego własnego lokalu. Rabusie, chuligani, oszuści zamieniali się w grzecznych i ułożonych kelnerów, a wszystko to pod surowym spojrzeniem Severusa.
     Alice z kolei zajmowała się umilaniem im czasu wolnego. Zasiadając do jednego stołu z kolejnymi mężczyznami, odkrywała coraz to nowsze sposoby radzenia sobie w sytuacjach, których nie pokazałaby jej nawet najlepsza szkoła. Zamek w drzwiach staje ci na przeszkodzie? Nic prostrzego! Wezwij wujcia Garla, chwyć wsuwkę i do roboty - trzy godziny mozolnej nauki, by w końcu nawet najlepsza kłódka stanęła otworem. Zapomniałeś kodu do sejfu? Wujek Albert do usług - w tydzień nauczy cię, jak przy pomocy stetoskopu otworzyć nawet opancerzoną skrytkę. W zamian Alice pokazywała im, jak zapleść różne rodzaje warkoczy, mimo że nie wszyscy byli tak pojętni, jak ona, a nauka ciągnęła się w nieskończoność - efekty były olśniewające - przez kolejny rok miała czesanie lalek z głowy.
     Wkrótce jej ojciec zaczął się starzeć, częściej poświęcać profesjonalnemu parzeniu kawy, niż ratowaniu opryszków z opresji. Dobrowolnie odszedł z elity prawniczej i założył niewielką kancelarię w pokoju tuż obok sali kawiarni. Nie musiał przejmować się dodatkowymi opłatami - dom, na którego parterze mieściły się obie placówki, należał do niego od wielu lat. Można więc powiedzieć, że z pracy do domu miał niedaleko - mieszkanie, w którym ulokował się z córką, mieściło się dosłownie piętro wyżej. Było małe, ale przytulne. Idealne dla samotnego ojca z dzieckiem.
     Kiedy Alice ukończyła dwanaście lat, zaczęły dziać się z nią dziwne rzeczy. Wszystko rozpoczęło się, gdy początkujący dziennikarz, dwudziestoczteroletni Michael Green, pojawił się na wizji po raz pierwszy. Siedziała i słuchała, chłonąc każde jego słowo. Nikt, pewnie nawet on sam, nie pamiętał już tej niewielkiej historii, ale Alice nie była nikim. Zawsze, gdy zdarzało się coś złego, powtarzała sobie tamte słowa. Może świat nie chce jeszcze nas, dziennikarzy, ale mogę obiecać, że będziemy relacjonować to dla państwa na bieżąco.
     Wypowiedzenie tego w dwa lata po zakończeniu rewolucji medialnej było oznaką niezwykłej odwagi. Szczególnie w ustach takiego młodzieńca, jak pan Green. Z kolei Alice od tego czasu interesowała się wszystkim, co było z nim związane. Oglądała jego programy, przeczytała każdy, nawet najmniejszy artykuł podpisany jego nazwiskiem. Wbrew wszelkim pozorom, to nie była obsesja - ciekawość zamieniła się w młodzieńczą fascynację, która dodała skrzydeł jej marzeniom.
     Te spełniły się, gdy wręczono jej dyplom ukończenia pierwszego w Panama Eye uniwersytetu z wydziałem dziennikarstwa. Miała ambicje i zamierzała je spełnić, ale w swoim czasie. Dlatego zamiast ubiegania się o staż w najlepszych stacjach telewizyjnych (niekoniecznie posiadała odpowiednie wyniki w nauce, by się tam dostać), los zaprowadził ją ku drzwiom niewielkiego portalu informacyjnego, którego szyld na kilometr świecił żółtym napisem "Today".
     W ten sposób Alice została redaktorem niższej (co nie znaczy, że mniej ważnej) rangi. Na początku odpowiadała jej ta praca - wynagrodzenie było wystarczające, dzień upływał jej w miłej atmosferze lub na poszukiwaniu nowinek. Jednak szybko zdała sobie sprawę z tego, że zdobywanie doświadczenia było nudniejsze, niż przypuszczała i coraz częściej przyłapywała się na swojego rodzaju rozmarzeniu. Mimo to wykonywała powierzone jej zadania z entuzjazmem i energią, której mógłby pozazdrościć jej sam Michael Green.
     - Długo masz jeszcze zamiar szczypać się z tą kanapką? - zapytał Wujaszek, najlepszy przyjaciel jej ojca, pracujący w kawiarence na stały etat i traktowany jak członek rodziny. Uśmiechnął się i usiadł koło niej, na sofie ustawionej w samym kącie kawiarni. Jeśli Alice akurat nie jadła śniadania z ojcem w mieszkaniu, to przysiadała tylko w tym konkretnym miejscu.
     - Długo...? - Alice obróciła się w stronę zegara i prawie zakrztusiła przeżutym do maksimum kęsem kanapki. Dziewczyna nigdy się nie spóźniała, a nawet jeśli, to nie pamiętała kiedy zdarzyło jej się to po raz ostatni. 
     Wstała i dwoma szusami pokonała drogę dzielącą ją do wieszaka. Chwyciła torbę, kapelusz z szerokim rondem i skórzaną kurtkę, po czym wybiegła, gnając co sił w nogach na przystanek autobusowy. Miała mniej niż minutę, by dotrzeć do celu, a później w try migach musiała dostać się do Center Apartaments i zmusić Olivię Forest do wywiadu. Kiedy wczoraj przedstawiła szefowi zdobyty materiał, uznał go za niewystarczający i kazał wrócić po coś mocniejszego - to właśnie zamierzała zrobić.
     Była jeszcze kawałek od przystanku, gdy na specjalnie wydzielony pas wjechał autobus. Nie sądziła, że jest w stanie to zrobić, ale przyspieszyła jeszcze bardziej i chwilkę później dosłownie wpadła do pojazdu, na ułamek sekundy przed zamknięciem drzwi. Zbliżyła dowód osobisty do czytnika, a gdy usłyszała ciche piknięcie zajęła ostatnie wolne siedzenie.
     Nie lubiła komunikacji miejskiej za jej zrobotyzowanie. Autobusy, tramwaje, metro - wszystko działało na zasadzie zaprogramowania. Za kierownicą nie zasiadali więc prawdziwi kierowcy, skłonni zaczekać chwilę na biegnącego pasażera, czy wsiadającą staruszkę, a komputer - niewielki zestaw umieszczony z tyłu każdego pojazdu i skrzętnie zabezpieczony przed niepożądaną działalnością osób trzecich.
     Alice wyciągnęła słuchawki i włożyła je do uszu. Po chwili popłynęła przez nie piosenka, którą po raz pierwszy usłyszała jeszcze za życia matki. W jej domu nieczęsto ukazywało się kult dla technologii - ojciec wychował ją na muzyce z początków dwudziestego pierwszego wieku, książkach satyrystycznych (modnych dekady temu, gdy na chwilę powróciła fascynacja oświeceniem) i zupce chińskiej, która pojawiała się, gdy obojgu brakowało czasu na przygotowanie porządnego posiłku.

When a man loves a woman
Can't keep his mind on nothin' else
He'd trade the world
 for a good thing he's found
If she is bad he can't see it
She can do no wrong
Turn his back on his best friend
If he puts her down*

     Miała wrażenie, że autobus buja się w rytm piosenki, a mijające go auta zwalniają, by stworzyć swojego rodzaju harmonię... i wtedy to poczuła. Jej szósty zmysł, jak zwykł nazywać go Wujaszek, odezwał się w postaci nieprzyjemnego uczucia chłodu na całym ciele. Nie dała jednak niczego po sobie poznać i dalej wpatrywała się w mijane budynki.
     Zawsze, gdy ktoś ją obserwował albo chociaż spojrzał na nią na dłużej, ona o tym wiedziała. Objawiało się to właśnie nieprzyjemnym uczuciem chłodu i - jak dowiodły liczne doświadczenia przeprowadzone z Wujaszkiem - nigdy nie było to mylne zjawisko. Alice jednak przyzwyczaiła się do tego, bo na ulicy była dość charakterystyczną postacią, wyróżniającą się chociażby kolorem włosów. Ile naturalnych rudzielców krążyło jeszcze po ulicach Panama Eye? Łatwiej byłoby już znaleźć blondynki i blondynów, a ich też nie było za wielu.
     Kiedy autobus zaczął zbliżać się do odpowiedniego przystanku, wstała i wcisnęła okrągły przycisk o czerwonej barwie, umieszczony na framudze oszklonych drzwi. Zmusiło to pojazd do zjechania na boczny pas, a potem zatrzymania w wyznaczonym do tego miejscu. Alice wysiadła i szybkim krokiem ruszyła bulwarem prowadzącym do głównej ulicy, przy której mieścił się apartamentowiec, ale nieprzyjemne uczucie wciąż nie minęło.


     Healer był nieźle poobijany, ale nawet nie próbował narzekać, gdy z samego rana zadzwoniła do niego Madame i przekazała wiadomość o nowym zadaniu. Po siłowaniu się z Grubaskiem, który dosłownie przygniótł go do torów, nie miał ochoty na nic, a mimo to z zainteresowaniem wysłuchał, co Rita miała mu do powiedzenia. Był zdziwiony, gdy okazało się, że po dwóch tygodniach bez odzewu, nagle dostaje zlecenia dwa dni pod rząd. W dodatku jedno o wiele lepiej płatne od drugiego. Zastanawiało go tylko, kto byłby na tyle zdesperowany, by zapłacić kilka tysięcy dolarów za odnalezienie kobiety.
     Co prawda informacje, które zleceniodawca podał na jej temat były zdawkowe, ale i tak Madame nieźle sobie poradziła. W pół godziny znalazla trzy pasujące do opisu kobiety, jednocześnie zameldowane w okręgu Panama Eye - z czego tylko jedna mieszkała w samym mieście i to od niej Healer postanowił zacząć swoją pracę.
     Poprosił Madame o prześledzenie jej dowodu osobistego, a sam zakradł się wcześnie rano do budynku naprzeciwko jej mieszkania i czekał, obserwując przez liczne okna życie kobiety. To nie wyglądało raczej zbyt fascynująco - obudziła się o siódmej, a po piętnastu minutach pojawiła w kawiarence mieszczącej się piętro pod mieszkaniem. Tam spędziła kolejne pół godziny, jedząc śniadanie.
     Healer odpuścił sobie dalsze patrzenie na znikającą powoli kanapkę i na spokojnie przeszedł się na przystanek. Potrzebował tylko zbliżyć się do niejakiej Alicedei Moore na tyle, by zdobyć próbkę do badania DNA - włos, choć najlepsza byłaby ślina lub kawałek paznokcia - a gdzie można zdobyć lepszą na to okazję, niż w transporcie miejskim? 
     Problem polegał jednak na tym, że dziewczyna miała kapelusz, który z tyłu okalał jej głowę, nie dając nawet najmniejszego dostępu do włosów. Nie było mowy, aby ryzykować zdemaskowaniem (albo zapytaniem wprost "mogłabyś, proszę, plunąć do tej probówki?"), dlatego Healer siedział dalej na samym końcu autobusu i czekał, aż natrafi się sprzyjająca okazja. 
     Takowa jednak nie nadeszła, a idąc za Alicedeą po ruchliwym bulwarze, zaczynał się coraz bardziej niecierpliwić. Był środek listopada i mimo że rzeczywiście nie nadeszły jeszcze mrozy, temperatura opadła i zbliżała się do szesnastu stopni. Healer, który pod swoją roboczą kurtką miał jedynie podkoszulek, zaczynał odczuwać skutki dłuższego przebywania na dworze, czego nie można była powiedzieć o śledzonej przez niego kobiecie. Szła w krótkich dżinsowych spodenkach i czarnej kurtce, chyba skórzanej. Beżowy kapelusz współgrał kolorystycznie z zabudowanymi butami na grubym, dość wysokim obcasie, a przewieszona przez ramię torba z daleka odznaczała się swoją czerwienią. Wyglądała jak postać z powieści sensacyjnej, podczas gdy ubranego na czarno (od stóp do :-) głów, przez bieliznę) Healera, wyciągniętoby raczej z dramatu.
     - Starzejesz się - odezwała się Madame, która przez kamerę w okularach Davida, miała teraz wyświetlane na ekranie wszystko to, co chłopak sam widział.
     - Dlaczego?
     - Wygląda jakby wiedziała, że za nią idziesz.
 Healer obrzucił dziewczynę uważnym spojrzeniem. Szła co najmniej kilka osób przed nim i David miał spory problem, by zauważyć jej zachowanie. Po chwili zdał sobie jednak sprawę, że rzeczywiście - od czasu do czasu oglądała się przez ramię, a gdy mijała wystawy sklepowe, patrzyła w nie, jakby chciała ujrzeć swojego prześladowcę.
      - To co proponujesz? - odezwał się Healer. - Odpuścić na razie?
     - Nie mamy na to czasu. Zabierz jej torbę. Dziewczyny zazwyczaj noszą w tym jakąś szczotkę, czy coś takiego.
     - Jak mam jej to zabrać, skoro coś podejrzewa? Raczej przydałoby się to zrobić dyskretnie, by nie wezwała policji, prawda?
      - Wierzę w ciebie - odparła Madame, a jej głos jeszcze nigdy nie był tak słodki. - Bo kto, jak nie ty, da sobie radę?
     David przeczesał dłonią gęste włosy, jakby zastanawiał się, czy rzeczywiście chce latać za Alicedeą po całym mieście - bo tak by to wyglądało, gdyby jednak nie dobrał jej się do torby. Nie, zdecydowanie nie miał na to ochoty.
     Westchnął głęboko i przyspieszył. Na głowę założył kaptur, szkła pokryły się przyciemnianą warstwą, a po chwili pociągnął zamek błyskawiczny kurtki w górę. Zamierzał załatwić sprawę torby, zanim dziewczyna dojdzie do końca ulicy. Prawie skoczył jak dziecko, gdy ujrzał ku temu nadażającą się okazję.
     Kiedy był młodszy, nazywano go genialnym dzieckiem. Zawsze zauważał rzeczy, które umykały innym. Miał też świetną pamięć, zmysł przestrzenny i stalową koncentrację. Tak jak teraz - wystarczyło zauważyć kilka rzeczy, wyliczyć idealne zestawienie i wykorzystać nabytą precyzję do zrealizowania swojego celu.
     Przeszedł jeszcze kilka kroków i mocno kopnął leżącą na ulicy puszkę. Ta łukiem poleciała kilka metrów i wylądowała idealnie między szprychami przejeżdżającego nieopodal roweru. Mężczyzna, który nagle stracił panowanie nad pojazdem, starał się je odzyskać - na próżno. Wjechał prosto w belkę podtrzymującą kosze z owocami, które ustawiono przed wejściem do sklepu spożywczego. W efekcie końcowym po ulicy rozsypały się masy jabłek, pomarańczy i mandarynek, rowerzysta wylądował na szczątkach drewnianych koszy, a zdenerwowana właścicielka wybiegła na zewnątrz i obrzuciła go takim spojrzeniem, jakby zamierzała zabić go nim na miejscu.
    Kilka osób zaczęło zbierać owoce, chcąc pomóc wyraźnie starszawej kobiecinie w ogarnięciu jej towaru, a wśród nich znaleźli się też Alice i - oczywiście - Healer, który wykorzystał sytuację, by zbliżyć się do rudej. Nie minęło wiele czasu, a torba całkowicie przestała interesować dziewczynę. Leżała kilkanaście centymetrów od niej, ale nikt, poza Healerem, nie zwracał na nią uwagi.
     David, jak gdyby nigdy nic, podszedł i założył ją sobie na ramię. Dużo ryzykował, bo robił to dosłownie za plecami dziewczyny, ale zmusił się do powolnego odejścia, a nie - jak zrobiłby to podrzędny rabuś - uciekania. Zniknął w najbliższej uliczce i, jak podpowiedziała mu to Madame, odszukał zielone drzwi, prowadzące do łazienki mieszczącej się obok restauracji.
     Wszedł do środka, ale okazało się, że trafił do przedsionka, w którym nie było dosłownie nic, poza starym mopem. Otworzył więc kolejne drzwi, za którymi kryły się dwa zestawy umywalka-lustro. Podszedł do jednego z nich, wyrzucił zawartość torby do zlewu i dokładnie zaczął wszystko przeglądać. Nie znalazł szczotki, ale nadzieja wciąż pozostawała, gdy wśród sterty notesów odnalazła się kosmetyczka.
     - Ha! Znalazłam cię! - Nagle w drzwiach stanęła Alicedea. Miała uśmiech na ustach, jakby dorwała niesfornego psiaka, a nie złodzieja jej własności. - Dzwonię na policję - oznajmiła znikając za drzwiami, a Healer z rozbawieniem obserwował przez półprzezroczyste drzwi, jak dziewczyna na podłużną, pionową klamkę zakłada mopa, sądząc, że powstrzyma go to od otworzenia sobie wyjścia.
     Sytuacja nagle nieznacznie się skomplikowała, ale nie ma tego złego, co by na improwizację nie wyszło.
____________________
W tym rozdziale trochę mniej było Healera, by mniej więcej wyrównać proporcje po ostatnim wpisie. Mam nadzieję, że przybliżyłam Wam trochę postać Alice. Tak na marginesie, gdybyśmy "Healer" chcieli przełożyć na język polski, byłby to "Uzdrowiciel".
Minoo

*Michael Bolton "When a man loves a woman"

20 komentarzy:

  1. Mi podobają się takie długie rozdziały, chociaż jeśli o ten chodzi, to zdziwiłam się, że jakoś tak szybko się skończył. Kiedy przeczytałam twoją notkę na początku, spodziewałam się czegoś naprawdę długiego, ale pomijając to...
    Alice jest genialna. Bystra, zdolna i ten jej dodatkowy zmysł. Nieźle jej się udało zamknąć Healera w tej łazience. Fakt to go zbytnio nie powstrzyma, niemniej jednak gdyby był zwykły rabusiem, to od razu widać, że dziewczyna poradziłaby sobie doskonale. Niestety na takowego nie trafiła i jestem szczerze ciekawa, jak to się dalej potoczy! Ogólnie to jakoś tak cieszę się, że ta dwójka w końcu ma ze sobą styczność, chociaż swoją drogą zastanawia mnie, o co tak naprawdę chodzi w aktualnym zadaniu chłopaka. Ma odnaleźć dziewczynę i co? Oby wyjaśnienie pojawiło się niebawem.
    Czekam na ciąg dalszy i to zdecydowanie. Historia wciąga, a już samo to, że nasi główni bohaterowie w końcu się spotkali, sprawia, że ma się apetyt na więcej. Pozdrawiam i weny życzę! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie najbardziej jak do tej pory wciągnęły mnie momenty o Alice. Pozostali bohaterowie jak dla mnie trochę umykają w cieniu, ale wynika to raczej z mojego gustu ;)
    Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy;)
    Spodziewam się, że nie możesz edytować zamówionego szablonu, ale przejrzyściej byłoby gdyby pojawiło się menu ;)
    Pozdrawiam :)
    http://magiafuego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam rozdział już wczoraj, jednak nie miałam czasu skomentować:( Wybacz, że robię to dopiero teraz.
    Mam jakoś wrażenie, że jak na razie wiemy więcej o Alice, niż o Healerze. Niby ciągle coś robi, ale jednak o nim samym nadal mało wiemy. Dziennikarka została przedstawiona w jakiś mniej tajemniczy dla mnie sposób.
    W każdym razie, podoba mi się cały rozdział. Intrygujące zadanie - znaleźć pewna kobietę. Ja także zadaję sobie pytanie - "po co"? No i oczywiście, trafiamy na Alice! Cieszę się z tego spotkania, zwłaszcza, że zakończenie jest dla mnie powalające(: Byłam rozbawiona, kiedy wyobraziłam sobie, jak zadowolona Alice zamyka Healera w toalecie xD Tylko kiedy ona się zorientowała, że torebka zniknęla? Kiedy poczuła, ze nikt już jej nie obserwuje? Ogółem - ciekawa zdolnosc.
    Ciekawe, jak to się rozwinie.

    Jak dla mnie, taki rozdział jest w sam raz i takie oto powinnaś dodawać, skoro tobie też odpowiada.(:
    No cóż pozostaje mi tylko życzyć weny, czasu i chęci!
    Pzdr

    shadowofland.blogspot.com
    opowiadaniebyjasminelovelace.blogspot.con

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobiście nie mam nic do długich rozdziałów, moim zdaniem są w porządku.
    Dowiedzieliśmy się trochę o przeszłości Alice. Chyba pod każdym rozdziałem będę Ci to powtarzać, ale ona jest świetna. A po początku rozdziału wnioskuję, że jej słynny idol nie będzie tylko "duchem", ale także się pojawi. Końcowa akcja była świetna! Jestem ciekawa, że David będzie starał się uciekać czy może jakoś przekonać Alice, żeby pozwoliła mu odejść. Choć z tym drugim może być problem xD
    Ale kto taki zapłacił Alice, żeby ją obserwować? A może to wcale nie chodziło o nią?
    Pozdrawiam,
    Sparks ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem zwolenniczką długich rozdziałów. Szczególnie takich jak twoje! Bardzo podoba mi się pomysł i sposób napisania tego przez ciebie.
    Dobrze, że wplotłaś trochę przeszłości Alice. Jestem strasznie ciekawa, co zrobi nasza bohaterka wobec Davida. I jak on się jej wytłumaczy!
    Czekam nn.
    *Lou*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nie przeczytałam rozdziału, gdyż muszę wygospodarować na niego więcej czasu, by go przeanalizować. Jak tylko to zrobię - napiszę.
    Jednak mam do Ciebie małą prośbę, gdyż ostatnio udzieliłaś mi kilku wskazówek odnośnie rozdziałów na blogu, a mam problem z nowym wpisem, gdyż jest "coś", co powoduję, że nie zaliczam go do udanych. Byś może są to błędy, które Twoje sokole oko wypatrzy, więc jeśli w wolnej chwili możesz zajrzeć na bloga, to byłabym wdzięczna. Uwagi takie jak Twoje są pomocne :)
    http://www.w-popiolach-igrzysk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się. Jestem ciekawa kolejnych rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
  8. przepraszam za spam
    Spokojne życie szesnastoletniej Charlie Midway diametralnie się zmienia, kiedy dziewczyna odkrywa w sobie niezwykły dar: potrafi zobaczyć przyszłość w snach. Wizje nie należą jednak do przyjemnych. Charlie widzi ludzi mordowanych przez dziwne istoty. Na początku za wszelką cenę stara się o nich nie myśleć, ale w końcu postanawia odwiedzić miejsce ze swojego ostatniego koszmaru. Spotyka tam grupkę nastolatków, którzy, jak się okazuje, widzą to, co ona. Dziewczyna wstępuje do tajnej szkoły z internatem, zwanej Akademią, gdzie nieprzeciętna młodzież uczy się, jak wykorzystywać swój dar. Pod wpływem nowego źródła informacji oraz pomocy przystojnego Alexa, Charlie rozwija swoje zdolności do nieznanego dotąd poziomu. Czy w świecie atakowanym przez tajemnicze kreatury jest miejsce na miłość? Czy Charlie zdoła powstrzymać zbliżającą się zagładę ludzkości?

    http://its-only-dream.blogspot.com

    Serdecznie zapraszam ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam! Ten blog właśnie został nominowany do Liebster Award! Gratuluję!
    Więcej informacji na:
    http://lost-in-their-own-feelings.blogspot.com/2015/01/liebster-award-04.html
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak z ciekawości-ile słów mają twoje rozdziały? Bo muszę chyba popracować nad długością swoich XD
    Co do rozdziału-jak zwykle genialny ;) Nie mam zastrzeżeń. Utrzymaj taki poziom jak teraz a będzie super.
    przezstrony.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak jak obiecałam, przechodzę do komentowania.
    Z początku skupiałam się na błędach. Nie znalazłam ich. Później wciągnęłam się w czytanie, także żadnych uwag dotyczących stylu, czy ortografii nie mam.
    Czasami mam coś w rodzaju "szóstego zmysłu". Tyle, że - w przeciwieństwie do bohaterki, u mnie objawia się tym, że jak występuję na scenie to za każdym razem czuję jak ktoś przechodzi za moimi plecami i wtedy moja uwaga zostaje przykuta nie do tego, do czego nie powinna. W każdym razie mniejsza z tym. :P
    Akcja z kopnięciem puszki bardzo pomysłowa, a dodając do tego fakt, że opisy wychodzą Ci fantastycznie, po prostu nie ma się do czego doczepić.
    Ciekawa jestem kolejnej części, nie ukrywam. I ta długość jakoś wydawała mi się złudzeniem optycznym, bo gdy zaczęłam czytać, koniec - wbrew pozorom, nadszedł szybko.
    Nie mogę pominąć najważniejszej kwestii - Twoja Playlista, Słuchałam zwykle pierwszego utworu (który kojarzy mi się z Pamiętnikami Wampirów i tańcem Eleny i Damona) a z racji tego, że mam studniówkę, to przez ten odcinek weszłam w klimat polonezów i walców :P W każdym razie przesłuchałam resztę utworów i na amen zaraziłaś mnie pozycją: Ne-Yo "One in a million". Po prostu się zakochałam. Zamiast robić coś pożytecznego, to z pomocą strony: tekstowo.pl fałszuję sobie przy dźwiękach tego utworu.
    Alice jest genialna (wracając do tematu). Bystra dziewczyna i do tego intrygująca. Gdybym była facetem w tym opowiadaniu, to nie przeczę, że bym ją "rwała'. ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, szczególnie jeśli chodzi o rozdział czwarty (wyżej napisałam swoją prośbę). ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do tego, do czego powinna*
      To przez pośpiech. Piszę szybko i wracam do słuchania playlisty <3

      Usuń
  12. Witaj! :)
    Pierwszy fragment bardzo mnie zaciekawił. Mężczyzna jest bardzo tajemniczy. Na razie prawie nic o nim nie wiadomo. Wiemy, że jest wściekły, potrafi przekazać wszystkim swoje rację i ich do nich przekonać oraz potrafi być bezwzględny. Mam nadzieję, że za wykonanie przez Healera powierzonego zadania, nic mu się nie stanie.

    Bardzo żal mi jest Alice. Mimo, że minęło bardzo dużo czasu od śmierci matki, to ona nadal za nią tęskni. Możliwe, że powodem tej rozpaczy jest to, że nigdy nie widziała matki na własne oczy, nie pamiętała jej i nie może zapomnieć...
    Cieszę się, że opisujesz rozpoczęcie jej kariery :). To naprawdę bardzo ciekawe. Mam nadzieję, że w branży dziennikarskiej nikt jej "nie zeżre". Tam czasami zdarzają się okropni ludzie, a ona, jak mi się wydaje jest osobą wrażliwą.
    Bardzo mnie dziwi to, że Alice podoba się praca dziennikarki. Na tym stanowisku należy cały czas w szaleńczym tempie oczekiwać, bądź wykrywać równe plotki, a to potrafi być naprawdę męczące.

    Po co komuś DNA Alice... Rzecz należącą do drugiej osoby można zdobyć z łatwością! Tylko do czego jej DNA będzie potrzebne?
    Bardzo dziwi mnie to, że Alice nie krzyczała, ani nie panikowała widząc zniknięcie torebki. Bardzo chciała złapać złoczyńce i musiała go zauważyć, gdy wchodził do tego budynku... Bardzo mnie ciekawi to, czy uda jej się zatrzymać Healera na czas przybycia policji :)
    Rozdział jest bardzo ciekawy i przybliżyłaś mi nieco życiorys Alice :)
    Pozdrawiam!
    Amy :)

    Gdybyś miała chęci i wolny czas to zapraszam również do siebie :)
    [ melodie-serc.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  13. Ciekawe komu potrzebne DNA Alice?
    Bardzo tajemniczo... Trochę niepokoi mnie pan Green. Czego chce od Healera? Czy Alice ma z tym coś wspólnego? Ehh... Nie pozostaje mi nic, jak czekanie na nn :D
    jace-another-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej! Nominowałam cię do Liebster Award! Gratulacje! Szczegółów szukaj tu: http://jace-another-story.blogspot.com/2015/01/liebster-award.html :)

    OdpowiedzUsuń
  15. http://www.viki.com/videos/1056620v-healer-episode-1
    Czy to przypadkiem nie zostało inspirowane tym serialem?

    OdpowiedzUsuń
  16. co do notki: wielowątkowość jest fajna >:D nadaje tempo, wyróżnia wśród innych i świadczy o wielowymiarowości historii.
    co do opowieści: fajnie poprowadzona i przede wszystkim ciekawa, ale w moim odbiorze to bohaterka jest jej sercem, i to jest super. Rozdział wcale nie taki długi, pozostawił wręcz niedosyt. Będę obserwować uważnie :>
    http://fabrykaludzi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  17. Trochę to trwało, ale jestem tu!! :D I teraz obiecuję, że postaram się już być cały czas na bieżąco.

    W tym rozdziale było więcej Alice, ale podobało mi się to, bo przecież dzięki temu jeszcze bardziej można poznać tę postać.

    Oczywiście, końcówka rozdziału świetna!! Zamknęcie Healera w łazience. Alice jest mega bystra i szybka i potrafi myśleć. Nikt nie przemknie obok niej niezauważony, poza tym od razu wyczuła zagrożenie.

    Ciekawa jestem tylko dlaczego on ją śledził... Czy to na pewno chodziło o Alice, i czy coś może jej grozić?

    W dodatku powiązałam nazwisko Green. Z początku rozdziału i z opisu przeszłości Alice. Jej idol. Ale nie wydał mi się zbyt przyjemny... Może się mylę...

    Nie wiem, ale czuję że tę trójkę będzie coś łączyło.

    No nic, pozostaje czekać na nowy rozdział.

    Pozdrawiam!! :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej;) Wpadłam na ten blog przez przypadek, a skoro już wpadłam to postanowiłam zostać i przeczytać rozdziału. Zeszło mi z tym trochę, ale jestem już gotowa na napisanie komentarza ;)

    Zacznę od tego, że bardzo spodobała mi się Twoja fabuła. Nie czytałam jeszcze niczego o kurierach dlatego z wielką ciekawością sunęłam po tekście. Healer wydał mi się być silnym facetem, ale nie jakoś specjalnie wyidealizowanym. Podoba mi się to, że nie robisz z niego jakiegoś supermana, który zawsze z każdym wygra. Z tym grubiutkim facetem o mało nie przegrał i to mi się podobało. Ma i wzloty i upadki. intryguje mnie również postać Madame. Mam wrażenie, że oni są ze sobą ogromnie zgrani.A mimo to o tej kobiecie zbyt wiele nie wiemy. Nawet nie znamy jej prawdziwego imienia. Ekstra;D Lubię takie postacie;D

    No i mamy jeszcze Alice. Na początku nie do końca rozumiałam, co to za dziewczyna i co może połączyć ją z Healerem, ale po tym rozdziale już wszystko stało się jasne. Dziewczyna w końcu doczekała się czego chciała. Ciekawa tylko jestem kto i dlaczego pragnie ją znaleźć tak bardzo, że wynajmuje w tym celu Healera...

    Opowiadanie bardzo mi się spodobało, Twój styl i fabuła również. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci dużo weny, bo widzę, że rozdział już się dwa miesiące nie pojawia. A szkoda! ;)

    Pozdrawiam! ;*
    A jeśli masz ochotę zapraszam do siebie;) Reklama w spamie.

    OdpowiedzUsuń
  19. uwaga spam!

    Witam

    Pewnego dnia Jade budzi się w windzie bez wspomnień i jakiego kol wiek poczucia tożsamości jedyne co pamięta to jej imię. Otaczają wyłącznie ją wielkie mury za którymi znajduje się mroczny labirynt . . oraz zgraja chłopców, wśród opiekunów jest też Newt który podobno z dobrego serca chce szkolić ją na zwiadowcę,czy aby tylko z dobrego serca? czy Newt i Jade razem przekroczą próg labiryntu? Co działo się przed tym zanim Thomas trafił do strefy? jak wyglądała strefa za czasów pierwszych opiekunów?

    http://projekt-house.blogspot.com/

    Aarone jest dezerterką klanu cieni oraz córka Rosyjskiego genetyka Anastasa. Pod swoja pieczą ma tajemniczy cyrograf który sprawia że jest jedną z najbardziej poszukiwanych osób w Rosji. Ucieka do ameryki gdzie prowadzi normalne życie ze swoim dziadkiem na jej drodze jednak staje nie kto inny niż Kapitan Ameryka . .

    http://projekt-house.blogspot.com

    Danny i Loki to całkiem odmienne osoby które łączy przeszłość. Dann próbując odzyskać wspomnienia i odkryć swoje pochodzenia zwraca się o pomoc do boga kłamstw i ognia Laufeysona. Zawierają pakt. Co z tego wyniknie? Czy Loki będzie w stanie poświęcić życie dziewczyny dla własnych celów?

    http://projekt-house.blogspot.com/

    Rachel

    OdpowiedzUsuń

SZABLON AUTORSTWA JANE